Skoro zima nie odpuszcza wykorzystam okazję i pochwalę się kolekcją ciepłych szalików. Początkowo chodziło o zabicie czasu w zimowe wieczory. Mniej więcej przy trzecim pojawiła się szalona myśl o sprzedaży na dużą skalę i zbiciu majątku:) Szaliki ciągle powstają jednak albo trafiają w ręce znajomych, albo lądują w wielkim pudle czekając na lepsze czasy. Żeby było ciekawiej sama noszę długachny szalik zrobiony wieki temu i jakoś nie widzę potrzeby wymieniać:)
Do rzeczy i ubrań przyrastamy. Jak coś polubię, to noszę tak długo ile się da.
gorsza sprawa jak coś się zużyje i nie można tego znaleźć w sklepie:)
I trauma gotowa:-)
Odlotowe szaliki 🙂
dzięki!
lovely…
śliczne! 🙂
milusie:) Sama noszę zielony dziurkowany, zaplatając go wokół szyi kilka razy.
dzięki! owijacze są najlepsze:) przede wszystkim ma być ciepło:)
Jeśli przy tym nietypowo i frywolnie, to moja szyja jest wielce uradowana 😉
Gdzieniegdzie mijamy się w sieci, więc może pora już powiedzieć sobie dzień dobry… 😉
śliczne to Twoje dzierganie! 🙂 a w dodatku na szydełku, które bardzo lubię! Zajrzałam z przyjemnością, bo swoje odkurzyłam po latach… trafiłam na piękne nici i właśnie próbuję zrobić z nich użytek 🙂
Pozdrawiam mile:)
dzień dobry!:) dziękuję za odwiedziny i miły komentarz! z szydełkiem jak z jazdą na rowerze – tego się nie zapomina, więc mam nadzieję pochwalisz się niedługo pięknym dziełem. kończę i pędzę w odwiedziny do Ciebie:)
Dziękuję za wizytę!:) Cieszę się, że spodobały Ci się moje wpisy:)
Dzieło może nie wyjdzie… raptem, może ręko/dziełko, ale trzymasz mnie za słowo, więc pokażę, co uplotłam 😉